O byciu sam na sam ze sobą

Nie wiem, jak Wy, ale ja potrzebuję od czasu do czasu pobyć sama ze sobą… Sama chodzę do kina, sama spaceruję po parku, sama zapraszam siebie na obiad czy kawę w kawiarni. Bardzo to lubię. Nie wszystkim mieści się to jednak w głowie. Często spotykam się ze zdziwieniem: „Sama na obiad? Nie czujesz się dziwnie?” Nie, nie czuję. Dlatego postanowiłam napisać o potrzebie świadomego bycia sam na sam ze sobą…

Psycholog o byciu sam na sam ze sobą

René Magritte - „The Great War on Facades”

Mnie osobiście najwięcej daje bycie sam na sam ze sobą w domu, we własnej intymności. Moim rytuałem jest codzienne poranne picie kawy. Rytuał polega na tym, że w tym celu nastawiam budzik o pół godziny wcześniej, aby wypić ją bez pośpiechu i w porannej ciszy. To „mój” czas, bez telefonu i radia. Słyszę wtedy swoje myśli i potrzeby, czuję ciało i wszystkie nagromadzone w nim napięcia, ale też lęki i stres… Ten czas daje mi możliwość zadbania o siebie. Uświadamiam sobie wtedy, co jest dla mnie ważne i w którym kierunku chcę kierować swoją energię. Nie zawsze ten czas bywa przyjemny. Zawsze jednak mam poczucie, że wchodzę w nowy dzień spokojniejsza i w większym kontakcie z samą sobą.

Przyznaję, że nie zawsze tak było. Musiałam się tego nauczyć. Nauczyć, nie zagłuszać siebie, czyli własnych myśli i lęków, telewizorem, telefonem czy spotkaniami ze znajomymi. Jednym słowem — bodźcami, które nie pozwalały na kontakt z własnym ja. Była to swego rodzaju ochrona przed negatywnie odczuwalnymi emocjami jak smutek, lęk czy poczucie winy. Ochrona skuteczna, ale zwodnicza, gdyż emocje i tak nie znikały. Odkładały się za to w ciele i przejawiały w różnego rodzaju napięciach mięśni, bólach głowy czy braku cierpliwości i większego podenerwowania względem dzieci.

Nauka przebywania w ciszy i z samą sobą była w moim przypadku intuicyjna. Nie uczymy się jej przecież w szkole… Wręcz przeciwnie. Nie rozróżniamy często bycia samemu od samotności, a to ważne rozróżnienie. To pierwsze jest wyborem wynikającym z potrzeby, to drugie spada na nas nieproszone. W naszej kulturze oba pojęcia mają konotacje negatywne. Bycie samemu kojarzone jest z brakiem przyjaciół, sympatii, z porażką. Samotne spędzanie czasu budzi podejrzliwość, kojarzone jest ze smutkiem. Trudno się dziwić. Rodzice wysyłają „niegrzeczne” dzieci za karę do pokoju, aby w ciszy i samotności przemyślały swoje złe zachowanie czy postawę. Muszę przyznać, że sama robiłam ten błąd. Błąd nie leżał w zachęcaniu dziecka do przemyśleń i autokorekty swojego zachowania, ale w użyciu słów: „Za karę będziesz sama…”. Próbuję o tym pamiętać i już tak nie robić. Staram się, aby moje dzieci miały pozytywne skojarzenia z byciem sam na sam ze sobą, aby lubiły swoje własne towarzystwo i nauczyły się przebywać same. Nawet jeśli oznacza to nudę.

Z punktu widzenia psychologii nudzenie się dzieci jest wręcz wskazane. Badania wykazały, iż nuda, czyli „Mamo, nudzi mi się” czy „Tato, nie mam co robić” rozwija kreatywność i budzi pomysłowość. Zorganizowany czas, który rodzice zapewniają dziś dzieciom (dodatkowy język obcy, zajęcia sportowe czy balet), rozwija różnego rodzaju kompetencje, nie zapewni jednak poznania samego siebie, swoich potrzeb. Dzieci potrzebują pobyć sam na sam ze sobą każdego dnia, chociażby przez pół godziny. Bez odrabiania lekcji, grania na telefonie czy telewizji. Dziecko, które nauczy się spędzać czas same, nauczy oswajać nudę, stanie się dorosłym z większym oparciem w sobie samym. A to cenna umiejętność.

Oprócz lepszego kontaktu z własnym ja, umiejętność bycia sam na sam ze sobą jest też swego rodzaju zapobiegliwością. Samotność nie z wyboru dotyka prawie każdego w jakimś momencie życia. Nierzadko dzieje się tak w najmniej oczekiwanych chwilach. Ktoś bliski odchodzi lub umiera, czasem choroba powoduje, że nagle większość czasu zmuszeni jesteśmy spędzić w samotności. Zapobiegliwość polega na tym, aby nauczyć się czerpać radość z przebywania ze sobą zawczasu, zanim jakaś nieoczekiwana sytuacja nas do tego zmusi.

Mam nadzieję, że krótkim i tym razem bardzo osobistym wpisem zachęciłam Was do refleksji na temat bycia sam na sam ze sobą, które, choć czasem trudne, bywa terapeutyczne. Pozdrawiam serdecznie, życzę owocnego czasu w byciu sam na sam ze sobą i zapraszam go gabinetu.